Radom. 14-letni Bartek walczy z nowotworem złośliwym
O tym, że coś jest nie tak, mama Bartka dowiedziała się w październiku ubiegłego roku. Pewnego dnia chłopiec wrócił ze szkoły z opuchniętą ręką, a gdy po jakimś czasie opuchlizna nie schodziła, Bartek został zbadany przez ortopedę. Już badanie RTG dało niepokojące wyniki — nastolatek od razu został skierowany do Instytutu Matki i Dziecka na tomografię, rezonans magnetyczny MR, PET oraz scyntografię kości. Wynik przeprowadzonej na początku listopada biopsji brzmiał jak wyrok. Okazało się, że Bartek cierpi na nowotwór złośliwy kości i chrząstki stawowej kończyny ramiennej, mięsak Ewinga.
Bartek przeszedł chemioterapię, jednak ta zasiała w jego organizmie prawdziwe spustoszenie. Tymczasem guz cały czas rósł.
Rak zaatakował już płuca, wątrobę i kości
— Bartosz do jesieni był bardzo aktywnym i wesołym chłopcem, duszą towarzystwa wśród rówieśników. Teraz z każdym dniem jest słabszy, mimo że dzielnie stawia czoło ciężkiej chorobie i bardzo trudnemu procesowi leczenia. Każdy dzień jest dla nas kolejnym wyzwaniem, codziennie budzę się z nadzieją, że przyśnił mi się koszmarny sen — mówi pani Sandra, mama Bartka.
14-latek musi przejść operację wycięcia guza, ale ta jest stale przekładana przez pogarszający się stan zdrowia chłopca. U Bartka stwierdzono przerzuty do płuc, wątroby i kości.
— Jest ciężko. Ostatni termin operacji był wyznaczony na 2 sierpnia, ale znowu został przełożony. Bartosz traci siły, jest strasznie blady i podłamany… Radioterapia go wyczerpuje, ale by rozpocząć inne leczenie musimy czekać, aż jego stan nieco się poprawi — opowiada mama Bartka.
Potrzeba 120 tys. zł
Szansą dla 14-latka jest nierefundowane leczenie onkologiczne — chemia celowana. Jej koszt znacznie przekracza jednak możliwości finansowe pani Sandy, która samodzielnie wychowuje syna i obecnie nie ma możliwości podjęcia pracy.
— Od tygodnia Bartek jest już na tym leczeniu. Pierwszą dawkę dostaliśmy za darmo, to tabletki na miesięczną kurację. Ale każda następna dawka kosztuje 10-12 tys. zł, tymczasem leczenie syna może potrwać nawet kilka lat. Nie ukrywam, że to dla nas wielka szansa. Chemia celowana jest przede wszystkim bardziej komfortowa. Tabletki podaję Bartkowi w domu, nie musimy jeździć z Radomia do Warszawy. Bartuś lepiej czuje się w domu, bardziej odpoczywa psychicznie — mówi pani Sandra.
Póki co mama Bartka zbiera pieniądze na roczne leczenie syna — potrzeba ok. 120 tys. zł. Zbiórkę organizuje portal Siepomaga. Wesprzeć Bartka Sobolewskiego można klikając TUTAJ.





