38-letnia Iuliia i jej 51-letni mąż Clive wyznają, że “czują się jak więźniowie”. Wyścig za wymarzonym porodem skończył się przymusowym pobytem w obcym kraju, a w domu w Wielkiej Brytanii czeka na nich starsze dziecko.
Ich córeczka przyszła na świat 23 kwietnia na morzu. Od tego czasu małżeństwo walczy z lokalnymi zasadami, które uniemożliwiają im powrót do kraju. W szpitalu powiedziano Brytyjczykom, że nie mogą zarejestrować narodzin dziecka, bo miało ono więcej niż 24 godziny. Ale to nie wszystko — biuro imigracyjne zażądało od nich dowodu, że dziecko jest ich, a w biurze paszportowym usłyszeli, że mała Louise nie dostanie paszportu bez odpowiedniej dokumentacji.
Małżeństwo zwróciło się o pomoc do brytyjskiej Wysokiej Komisji, która poinformowała ich, że konieczne będą testy DNA. Rodzina wciąż czeka na wyniki i mówi, że czują się porzuceni, a pieniądze powoli się kończą.
Małżeństwo z niemowlęciem utknęło na Karaibach. W kraju czeka na nich 8-letnia córka
Stresu dokłada rodzinie fakt, że w Wielkiej Brytanii zostawili 8-letnią córkę, która z powodu nieważnego paszportu nie poleciała z rodzicami. Dziewczynką opiekuje się jej 24-letnia ciocia.
Iullia wyznaje, że przechodzą ciężki czas. “Jest sezon huraganów, mamy teraz burze – to traumatyczne przeżycie dla nas wszystkich” — czytamy na Daily Mail.
Brytyjczykom kończą się pieniądze i zapasy jedzenia. Mimo wypełnienia formularzy do aktu urodzenia, urząd stanu cywilnego także nie był w stanie im pomóc. Problemem dla lokalnych władz jest to, że ich córka nie przyszła na świat w szpitalu i nikt nie był świadkiem jej porodu.
Brytyjskie Biuro Spraw Zagranicznych zdecydowało się pomóc uwięzionym na Karaibach Brytyjczykom. Jak przekazał Daily Mail rzecznik, rodzinie zaoferowano wsparcie konsularne.



