Grupa uczniów wracała ze szkoły w Humniskach na Podkarpaciu. Jeszcze kilka kroków, a Pawełek (†11 l.) skręciłby w boczną uliczkę prowadzącą do jego domu. To właśnie on przyjął na siebie cały impet uderzenia. Chłopiec zginął na miejscu, ciężko ranny został jego kolega Kuba (11 l.). Dwie inne dziewczynki miały więcej szczęścia i wyszły z kraksy bez szwanku. Autem kierowała 78-letnia seniorka. Dlaczego wjechała w dzieci idące prawidłową stroną pobocza? — Nawet nie hamowała — mówią policjanci.
Mieszkańcy są zdruzgotani. Niektórzy opisują dramatyczne sceny. Wszyscy od razu pospieszyli na ratunek. Jeden z chłopców leżał na ziemi, drugi był rzucony o siatkę.
— Czekaliśmy na wnuczka z obiadem. A tu nagle telefon, że coś się stało blisko domu — mówi pan Jan, dziadek rannego 11-latka. — Od razu pobiegłem na miejsce. Kubuś był cały we krwi, oszołomiony, ale przytomny. Karetka zabrała go do szpitala. Jego kolegę przez godzinę reanimowano. Niestety, skonał na oczach swoich bliskich. Teraz wspólnie przeżywamy ten dramat.
Tragedia w Humniskach na Podkarpaciu. Auto nie hamowało
Do tragedii doszło 11 października. Na lokalnej drodze. Oplem kierowała 78-latka z sąsiedniego powiatu krośnieńskiego, jechała z pasażerem. Kobieta z nieznanych przyczyn zjechała na pobocze. Auto nawet nie hamowało. Uderzyło prosto w dzieci. Oprócz chłopców w grupie były również dwie dziewczynki. Na szczęście zdołały w ostatnich chwili odskoczyć i nic poważnego im się nie stało. Obrażenia rannego 11-letniego Kuby nie zagrażają jego życiu. Dziecko przebywa obecnie w szpitalu w Rzeszowie.
Seniorka, która kierowała autem, po przesłuchaniu została zwolniona do domu. Na razie nie usłyszała zarzutów. Za spowodowanie śmiertelnego wypadku grozi do 8 lat więzienia. — Gromadzimy materiał dowodowy. Ustalamy, co było przyczyną zdarzenia. Kobieta była trzeźwa — mówi asp. Tomasz Hałka z brzozowskiej policji.
Mieszkańcy są zdruzgotani, przynoszą znicze na miejsce tragedii. Ktoś zostawił czerwone serduszko z napisem “Kocham Cię”. Wszyscy współczują rodzicom Pawełka. Stracili jedynego syna. Wychowują jeszcze nastoletnią córkę. W szkole żałoba. — Jest ogromny smutek, był apel, nauczyciele starają się nas pocieszać — mówi nam jeden z uczniów.
Interwencje mieszkańców
Mieszkańcy dodają, że tragedii można byłoby uniknąć, gdyby ktoś zainteresował się stanem bezpieczeństwa na drodze. — To lokalna ulica, nie ma na niej chodnika, progów zwalniających, albo radaru. A o takie rozwiązania tu prosiliśmy. Niestety, auta pędzą tu z dużą prędkością. Ja sam dwa razy ledwo uniknąłem potrącenia — mówi pan Jan, dziadek rannego chłopca.
Mieszkańcy liczą na to, że śmierć niewinnego dziecka nie zostanie zapomniana i że poprawi się stan bezpieczeństwa pieszych w Humniskach.