Rodzina jak z obrazka, a w domu piekło! Anna i Piotr P. zgotowali dzieciom gehennę i udawali, że są wzorem

Czuli, kochający rodzice zastępczy – na takich lansowali się w mediach społecznościowych Anna (49 l.) i Piotr P. (58 l.) z Łęgowa (woj. wielkopolskie). Tyle że wszystko wskazuje na to, że była to tylko fikcja na pokaz. Obraz rodziny zastępczej z okolic Wągrowca, który wyłania się z opowieści ludzi, znających to małżeństwo, a także z zarzutów postawionych przez prokuraturę, jest diametralnie inny od tego, co P. pokazywali w internecie.

U wszystkich 12 dzieci, którymi zajmowali się Anna i Piotr P. lekarze znaleźli ślady na skórze, mogące świadczyć o stosowaniu wobec podopiecznych przemocy. Ostatecznie prokuratura postawiła zarzuty znęcania się nad siedmiorgiem dzieci. Śledczy uznali też, że co do jednego, dwuletniego malucha było nawet narażenie na utratę życia.

Łęgowo. Rodzice zastępczy znęcali się nad dziećmi

Prokuratura jest pewna, że w domu na cichej, krótkiej uliczce w Łęgowie, położonej w urokliwej części wsi, dzieci były bite i znęcano się nad nimi. Jednak żadne z małżonków nie przyznało się do winy. Kobieta nawet odmówiła składania zeznań, co zapewne nie jest bez znaczenia dla oceny sytuacji, do której doszło w Łęgowie.

Dramat dzieci z tej rodziny zastępczej jest tym większy, że dział się równolegle z zachwytami nad ich opiekunami, którzy otrzymywali urzędowe podziękowania za ciężką pracę jako rodzina zastępcza, byli autorytetem dla osób, które dopiero podejmowały decyzję o pieczy zastępczej. Rodzina P. miała nawet swój portret na wystawie dotyczącej domów zastępczych dla dzieci. Na fotografii wyglądali na szczęśliwych.

Anna P. w mediach społecznościowych pokazywała miłość. W domu dzieciom zgotowała piekło

Podobnie na profilu facebookowym Anny P., na którym lansowała się jako kochająca mama i ciocia. Rok temu z okazji Dnia Dziecka pisała do swoich podopiecznych: “(…) Bo życie Wasze jest ogromnym darem dla ludzkości”. Zamieszczała także zdjęcia z rodzinnych wypadów w góry i do Częstochowy, jak również fotografię pucharków z budyniem ugotowanym dla wszystkich. Wpisy robiły tak dobre wrażenie, że Anna P. zbierała w komentarzach sporo pozytywnych opinii i serduszek. Teraz okazuje się, że niewiele z tego było prawdą!

Dzieci z Łęgowa były bite, nie mogły swobodnie się bawić

Rzut okiem na dom rodziny P. i przylegający do niego ogród, powoduje przeświadczenie, że dzieciom było u małżeństwa Anny i Piotra bardzo dobrze. Miały do dyspozycji boisko do koszykówki, siatkówki, piękny ogród i rowery. Problem w tym, że podobno nie bardzo mogły z tego wszystkiego korzystać.

Pobyt na dworze przywodził bowiem na myśl więzienny spacerniak. — Dzieci musiały gęsiego iść na boisko i miały tam wydzielony krótki czas, po którym musiały wracać do domu. Mimo że była ich tam cała gromada, nie było zabaw na ogrodzie, gwaru, śmiechu dziecięcego – zdradza w rozmowie z “Faktem” jedna z sąsiadek.

Łęgowo. Anna P. lepiej traktowała biologiczne dzieci

Podobno z myślą o dzieciach ojciec wybudował łącznik między domem a pomieszczeniem gospodarczym. Sąsiedzi nazywali go tunelem, ale w rzeczywistości nim nie był. Wspominają, że Anna P. lepiej traktowała swoje dzieci biologiczne. Podczas gdy one dostawały lody, reszta musiała obejść się smakiem.

Obecni i byli sąsiedzi zgodnie przyznają też, że dzieci były zmuszane do wykonywania prac, ponad ich siły. — Kiedyś stały w deszczu i coś robiły, innym razem zimą przy niskiej temperaturze, musiały same szorować samochód — wspomina osoba, która już na tej ulicy nie mieszka. Sąsiedzi opowiadają w rozmowie z “Faktem”, że Piotr i Anna P. byli bardzo niemili i ciągle stwarzali problemy. — Wzywali bez powodu policję, składając fałszywe donosy i uprzykrzali nam życie. Gdy się wyprowadzili, odetchnęliśmy, a potem wrócili i gehenna zaczęła się na nowo – mówi jeden z sąsiadów.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *